piątek, 3 kwietnia 2009

Brzezinski

- zwiekszenie wydatków na wojne i jednoczesnie ciecia w podatkach dla najbogatszych,
- pozostawienie podatkow na stalym poziomie dla szarych obywateli







Dziś w "Le Monde"
Brzeziński o McCainie, Glucksmann o Putinie
Piotr Błoński

Tekst z 17/09/2008 Ostatnia aktualizacja 17/09/2008 15:25 TU

Na łamach Le Monde wypowiada się dzisiaj, z okazji swego pobytu w Paryżu, Zbigniew Brzeziński, który, jako zwolennik Baracka Obamy w najbliższych amerykańskich wyborach prezydenckich, krytykuje jego rywala, Johna McCaina. Zdaniem Brzezińskiego, wybór McCaina groziłby „militaryzacją amerykańskiej polityki zagranicznej”.
Wydrukuj
Wyślij
Dodaj swoją opinię



John McCain zastosuje bowiem – w przekonaniu Brzezińskiego – te same koncepcje filozoficzne i strategiczne co George Bush junior, a jeśli w dodatku obierze sobie jako sekretarza stanu Josepha Liebermana, który uważa że już weszliśmy w „czwartą wojnę światową” ze światem islamu, amerykańska polityka będzie skłaniać się do przekształcania tych założeń w rzeczywistość. W takiej sytuacji sama nawet idea dialogu z aliantami nie ma sensu – żaden z krajów europejskich takiej polityki nie bądzie popierać.

Jeśli w sondażach obserwuje się równocześnie spadek poparcia dla polityki zagranicznej i wewnętrznej Busha a równocześnie wzrost poparcia dla McCaina – czytamy jeszcze – to tylko ze względu na osobistą historię tego ostatniego, który, jako bohater wojenny, budzi zaufanie wyborców w czasach wzrostu międzynarodowego napięcia. Jedynym czynnikiem, który może przeważyć wynik wyborów na korzyść McCaina jest jakiś ewentualny nowy kryzys międzynarodowy.

Ogólnie myślę – kończy Brzeziński – że militaryzacja zaangażowania USA w Afganistanie niesie ryzyko, dla Ameryki i sojuszniczego Zachodu, powtórzenia błędów, które 25 lat temu popełnili w tym kraju Sowieci.

Stawić czoła doktrynie Putina



André Glucksmann
(Photo: AFP)
André Glucksmann podkreśla w tymże Le Monde decydujące znaczenie stosunku europejskiej opinii publicznej do „dokryny Putina” – przypominając że rosyjski przywódca za największą katastrofę XX wieku uważa nie 1 czy 2 Wojnę Światową, nie Auschwitz, Gułag i Hiroshimę, lecz upadek Związku Sowieckiego. Czego się spodziewać po podpułkowniku komunistycznych służb specjalnych, dla którego największą tragedią jest rozpad jego własnej hierarchii?

Dwa wydarzenia, które w sierpniu ukazały przełom w równowadze światowych sił, ale bardziej jeszcze w pojęciach o świecie – faraoniczna oprawa Igrzysk Olimpijskich i inwazja rosyjska w Gruzji – nie powinny były nikogo zaskoczyć. Chiny już 30 lat temu zerwały z marksistowskimi dogmatami ekonomicznymi i przeżywają cud wynoszący je na 2 lub 3 pozycję na światowym rynku. A niebawem minie 10 lat od kiedy kat Groznego wdziewa szaty nowego cara. Zasłona, która się w sierpniu rozdarła, jest tylko zasłoną naszych złudzeń.

Prawdziwą niespodzianką nie jest więc Putin i rosyjskie dążenie do zniweczenia pragnień emancypacyjnych „bliskiej zagranicy” za pomocą szantażu gazowo-naftowego, przekupstwa albo czołgów: niespodzianką jest postawa Europy, która zareagowała na inwazję Gruzji z dawno niespotykaną stanowczością, a następnie odmówiła przymknięcia oczu na ledwie zawoalowaną aneksję Abchazji i Osetii Południowej. Europa nie uległa panice: ani nie będzie powrotu do zimnej wojny („Jałta, to przeszłość”, mówił Sarkozy) ani pobożnych złudzeń („wakacje historii są zakończone” – mówił Tusk).

Mimo fanfaronady, towarzyszącej naftowemu oszołomieniu, Rosja dobrze wie, że przyszłość jej nie sprzyja. To nie czasy przechwałek Chruszczowa, który obiecywał, że dogoni i przegoni Amerykę. Rosja jest wyczerpana, jest ofiarą pijaństwa, mafii, korupcji, bezrobocia, gruźlicy i AIDS, prostytucji i przeraźliwego kryzysu demograficznego – średnia długość życia jest tam na poziomie trzeciego świata - a 70% budżetu pochodzi ze sprzedaży energii i surowców. Nic Rosji nie pozwala na trwały szantaż wobec bogatej Europy, tym bardziej że modernizacja i przystosowanie do potrzeb źródeł i dróg energii musi zająć dziesięciolecia. W tych warunkach wybór polityki szkodzenia gdzie popadło jest ersatzem utraconej potęgi, tymczasowo spektakularnym, ale na dłuższą metę nie mogącym odbudować prestiżu tego kolosa na glinianych nóżkach.

Jeśli Europa utrzyma swą rodzącą się stanowczość, będzie mogła skłonić swego wielkiego sąsiada do poskromienia zdobywczych zapędów, nawet jeśli pokazuje on kły. Trzeba tylko, by europejska opinia publiczna nie dała się zastraszyć przez apokaliptyczne wizje, tak sprawnie roztaczane przez propagandystów Kremla. Decydujący kryzys sierpniowy stawia tę opinię publiczną naprzeciw siebie samej. Czy Europa popełni samobójstwo za pomocą gazu? Czy utrzyma się, czy ugnie przed doktryną Putina ? – pyta André Glucksmann na łamach Le Monde.

Le Monde

http://www.rfi.fr/actupl/articles/105/article_5676.asp

Brak komentarzy: